"Vita mutatur non tollitur" |
Pośmiertne wystawy twórców nauki i kultury;
|
Stefan Swieżawski (1907-2004) |
Stefan Swieżawski - sylwetka
|
Prof. Stefan Swieżawski, światowej sławy historyk filozofii średniowiecznej i nowożytnej, przyjaciel Jana Pawła II, zmarł we wtorek 18 maja w Konstancinie pod Warszawą. Miał 97 lat. "(...) Ze Stefanem Swieżawskim, Karolem Wojtyłą, Stanisławem Kamińskim i Marianem Kurdziałkiem tworzyliśmy na KUL zwartą grupę filozofów. Wspólnie postanowiliśmy wówczas, że będziemy ratować w Polsce filozofię. I uratowaliśmy ją. Poprzez powrót do filozofii klasycznej, do rozumienia człowieka i świata w oparciu o tradycję filozoficzną Platona i Arystotelesa" – wspominał we wtorek 18 maja w rozmowie z PAP dominikanin, o. prof. Mieczysław Krąpiec, filozof, przyjaciel Swieżawskiego. |
"Filozofia, która wyrzuca ze swego serca metafizykę, zdradza samą siebie. Metafizyka jest konieczna, bo jest próbą szukania człowieka, przygotowaniem na przyjęcie tajemnicy". Stefan Swieżawski |
Stefan Swieżawski, syn Władysława i Izabeli ze Ścibor-Rylskich; urodził się 10 lutego 1907 roku w rodzinie ziemiańskiej, w rodzinnym majątku w Hołubiu (dawna nazwa ukraińska - obecnie Gołębie-Osada, gmina Dołhobyczów, powiat hrubieszowski). Miejscowość ta leży na Ziemi Hrubieszowskiej, na południe od Kryłowa, tuż przy dzisiejszej granicy państwowej. Swieżawscy pochodzili z miejscowości Swieżowy koło Rypina w dawnej ziemi dobrzyńskiej; pieczętowali się herbem Paprzyca. Lata zawieruchy I wojny światowej Stefan spędził z rodziną w Wiedniu i w Galicji. Jeszcze w roku 1920 uczył się w IV klasie gimnazjum w Zakopanem - rok później rodzina przeniosła się do Lwowa, a Stefan kontynuował naukę w Gimnazjum im. Henryka Sienkiewicza, gdzie uzyskał maturę w roku 1925. Już czasach gimnazjalnych we Lwowie angażował się w odnowę Kościoła, był też liderem lwowskiego Stowarzyszenia Katolickiej Młodzieży Akademickiej "Odrodzenie". W latach 1925 - 1932 studiował na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, w sekcji historyczno-filozoficznej Wydziału Filozoficznego. Był tam uczniem profesorów Kazimierza Twardowskiego, Kazimierza Ajdukiewicza i Jana Ptaśnika. W roku 1929 - świeżo po absolutorium - wyjechał na dalsze studia do Paryża. W roku szkoleniowym 1930 / 1931 odbył służbę wojskową, kończąc w stopniu ogniomistrza-podchorążego Szkołę Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim. Po powrocie do Lwowa, na UJK, został asystentem prof. Ajdukiewicza i doktoryzował się w 1932 roku. Rok akademicki 1932/1933 spędził w Poznaniu. Ożenił się w 1933 roku z poznaną tam, pięć lat młodszą Marią Heleną ("Maryś") Stadnicką (z Nawojowej, herbu Śreniawa bez krzyża). Swój 'miodowy rok' spędzili w Paryżu i w podróżach po Europie. Siedem dziesiątków lat później, podczas mszy świętej z okazji 'spiżowych godów', powiedział: "Szczytem miłości jest przyjaźń. Ja największej przyjaźni doświadczyłem 70 lat temu, kiedy spotkałem się z moją żoną". Maria Swieżawska zmarła w 2003 roku, Stefan Swieżawski przeżył Ją tylko o rok... |
Chociaż był dziedzicem sporego majątku, postanowił poświęcić się filozofii. Jego zainteresowania naukowe skupiły się na filozofii europejskiej XIV-XVI w. i historii filozofii. Od 1934 roku aż do wybuchu II wojny światowej pracował jako starszy asystent w Katedrze Filozofii UJK u profesora Ajdukiewicza. Początkowe miesiące II wojny światowej (po nieudanej próbie przedostania się do Rumunii) spędził z rodziną we Lwowie. Zagrożony wywózką na Syberię lub do Kazachstanu, wiosną 1940 roku przeszedł z rodziną (żoną i dwiema córeczkami: sześcio- i trzyletnią) nielegalnie w rejonie Hrebennego i Lubyczy granicę między zaborem sowieckim i niemieckim Generalnym Gubernatorstwem. Dotarł aż do Szczawnicy, gdzie do samego końca okupacji niemieckiej administrował własnym domem-sanatorium "Modrzewie". Działał w Armii Krajowej. W czerwcu 1944 roku przyjęto jego pracę habilitacyjną na tajnym uniwersytecie w Warszawie, a oficjalnie uznano habilitację w 1946 roku na Uniwersytecie Poznańskim - został doktorem habilitowanym (w wieku 39 lat). W latach 1945 - 1964 mieszkał w Krakowie, a od jesieni 1946 roku rozpoczął wykłady w KUL. W roku 1948 został kierownikiem Katedry Historii Filozofii Średniowiecznej i Nowożytnej KUL. Równolegle, w latach 1957 - 1963, kierował pracami Zakładu Historii Filozofii Starożytnej i Średniowiecznej i kierował Katedrą Historii Filozofii na KUL, początkowo w ramach Wydziału Nauk Humanistycznych, a następnie na nowo powstałym Wydziale Filozofii Chrześcijańskiej. W roku 1956 uzyskał tytuł profesora nadzwyczajnego, a w 1967 roku - zwyczajnego. W latach 1957 - 1963 zatrudniony był również w Instytucie Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk w Warszawie, gdzie był organizatorem zespołowych badań źródłowych nad filozofią polską XV wieku. Wykładał również na uniwersytetach w Krakowie, Poznaniu i Warszawie. Od 1965 roku mieszkał w Warszawie. W 1976 roku przeszedł na emeryturę, kończąc 30-letnią pracę na KUL (dojeżdżał przez cały czas do Lublina, 18 lat z Krakowa i 12 lat z Warszawy). Powołany w roku 1963 przez ks. Stefana Kardynała Wyszyńskiego na świeckiego eksperta (audytora) Soboru Watykańskiego II uczestniczył w dwóch ostatnich sesjach tego zgromadzenia. Był jedynym świeckim audytorem soborowym z krajów za żelaznej kurtyny. Audytorów było około czterdziestu, wobec około dwóch tysięcy ojców soborowych. Ojcowie - duchowni, przeważnie biskupi - podejmowali decyzje, audytorzy byli tylko obserwatorami, ale nawet sama ich obecność miała wpływ na przebieg obrad, bo byli to ludzie nietuzinkowi, wielkie autorytety dla świata katolickiego. Swieżawski jako audytor świecki działał w Komisji Apostolstwa Świeckich, ale przede wszystkim zaś w podkomisji 'De cultura'. Był też członkiem komisji papieskiej 'Iustitia et Pax'. Wiele przemyśleń Stefana Swieżawskiego znalazło swe odbicie w ostatecznej redakcji Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym – Gaudium et spes. Na zakończenie Soboru Vaticanum II, wraz z Jacquesem Maritainem odebrał z rąk Papieża Pawła VI orędzie do intelektualistów. Udział w Soborze utwierdził Profesora w przekonaniach żywionych przezeń już od czasów gimnazjalnych: że Kościół ma - i może - być naprawdę wspólnotowy, naprawdę służebny i naprawdę otwarty.
|
Prof. Swieżawski prowadził intensywną działalność akademicką - był wykładowcą Uniwersytetu Jagiellońskiego, Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie oraz prestiżowych uczelni zagranicznych - Sorbony, College de France i uniwersytetów włoskich. Współpracował z innym wybitnym znawcą historii filozofii chrześcijańskiej wieków średnich, Etienne'em Gilsonem, z którego inspiracji podjął studia nad filozofią średniowieczną. Szczególne znaczenie ma jego książka "Św. Tomasz na nowo odczytany" oraz "Filozofia w dobie Soboru" (napisana wspólnie z Jerzym Kalinowskim). Badania naukowe prof. Stefana Swieżawskiego dotyczyły w szczególności dziejów filozofii średniowiecznej (zwłaszcza filozofii bytu i antropologii filozoficznej XV wieku). Ogółem uczony ogłosił ponad 250 prac, w tym ponad 30 książek. Dwie monografie: "Byt. Zagadnienia metafizyki tomistycznej" i "Traktat o człowieku", poświęcone zostały badaniom XIII-wiecznej metafizyki i antropologii. Słynne "Dzieje filozofii europejskiej XV wieku" powstawały w latach 1974 - 1990. Jest to najobszerniejsza (ośmiotomowa!) i najbardziej jak dotąd wyczerpująca monografia tego typu w całej literaturze światowej. Był członkiem zespołu redakcyjnego "Studiów Mediewistycznych" i "Mediaevalia Philosophica Polonorum" oraz licznych towarzystw naukowych polskich i zagranicznych. W latach 1989 - 1993 opublikował trzytomową autobiografię. W 2002 roku PWN ukazały się "Dzieje europejskiej filozofii klasycznej" - autorski wykład, summa filozoficzna Profesora. Otrzymał wiele wyróżnień i nagród - między innymi Nagrodę im. Maksymiliana Kolbego i Reinholda Schneidera (1973), Nagrodę Fundacji Jurzykowskich i Nagrodę im. ks. Idziego Radziszewskiego (1976), francuską Palmę Akademicką (1988), doktorat honorowy Uniwersytetu Jagiellońskiego (1989)... Stefan Swieżawski był wychowawcą i mistrzem całego pokolenia mediewistów polskich. |
"Uniwersytet wyznaniowy, a więc także i katolicki, jako organizm społeczny nie powinien być inny niż każdy normalny uniwersytet. Tak jak chrześcijanie nie mają się różnić od innych ludzi, lecz mają być tylko znakiem wiary i miłości, tak samo czynić powinny i uniwersytety katolickie. Uniwersytet katolicki to więc uniwersytet jak każdy inny, ale przeniknięty od wewnątrz duchem Ewangelii. Jednym ze znaków tego ducha powinna być prostota i towarzysząca jej otwartość. Należy uczynić wszystko, aby właśnie to signum specificum chrześcijańskości, nie zaś relikty ducha getta i inkwizycji, apologetyzmu, propagandy i triumfalizmu, mogło dominować w uniwersytetach katolickich". |
Stefan Swieżawski, 'Człowiek i tajemnica', ZNAK 1978 |
W swoich poglądach i działaniach był zwolennikiem tolerancji, ekumenizmu i zgodnego współżycia narodów. W latach przed II wojną światową potępiał antysemickie wybryki wzniecane na uczelniach przez skrajną endecką Organizację Młodzieży Wszechpolskiej; był zdecydowanie przeciwny burzeniu w 1937 roku na terenie wschodniej Lubelszczyzny (przez lubelskie i zamojskie garnizony Wojska Polskiego) prawosławnych cerkwi, kapliczek i krzyży przydrożnych. Z badanej przez niego epoki szczególnie bliską mu postacią był czeski reformator Jan Hus, spalony na stosie z wyroku soboru w Konstancji. Swieżawski gorliwie i skutecznie zabiegał o jego katolicką rehabilitację. |
Od lat '50. XX w. Stefana Swieżawskiego łączyła przyjaźń z ks. Karolem Wojtyłą, z którym przez długie lata prowadził korespondencję. "Pierwszy list ks. Wojtyły z 1953 roku to załącznik do egzemplarza pracy habilitacyjnej, której recenzentem ma być profesor Swieżawski, drugi list – to 'podziękowanie za trud' recenzowania. Potem styl nieco się zmienia. W 1961 roku przechodzą na 'ty'. Obaj, choć na różnych zasadach, uczestniczą w Soborze. Szczególnie wiąże ich wspólny udział (w lutym 1965 roku w Ariccia pod Rzymem) w pracach wąskiego grona wybitnych specjalistów nad przygotowaniem soborowej 'Konstytucji o Kościele w świecie współczesnym'. Zresztą wiele spraw ich łączy, nade wszystko głęboka wiara, pasja filozoficzna i umiłowanie Kościoła" (ks. Adam Boniecki, 'Tygodnik Powszechny' nr 46 [2784], 17.XI '2002, w omówieniu książki 'Pełny wymiar. Listy przyjaciół', w której między innymi te listy opublikowało w 2002 roku Wydawnictwo Diecezji Tarnowskiej 'Biblos'). |
||
Profesor Stefan Swieżawski uważał Jana Pawła II za jednego z najwybitniejszych Papieży w dziejach, głównie za jego 'charyzmat ekumeniczny'. |
||
Państwo Maria i Stefan Swieżawscy u Jana Pawła II, prawdopodobnie lata '80. XX wieku (publikacja za: 'Tygodnik Powszechny' nr 41 (2779), 13.X'2002 r.) |
Telegram z Watykanu Bojaźń Pańska początkiem mądrości; wspaniała zapłata tych, co według niej postępują, a sprawiedliwość Jego trwać będzie zawsze. Ps 111(110), 10 |
Jego Ekscelencja Ks. Arcybiskup Józef Kowalczyk Nuncjusz Apostolski w Polsce Warszawa |
Te słowa Psalmisty przychodzą mi na myśl, kiedy wspominam zmarłego profesora Swieżawskiego. Przez całe życie bowiem poszukiwał mądrości w historii ludzkiej myśli, ale nigdy nie tracił świadomości, że jej początek tkwi w odwiecznej Mądrości Boga. Był człowiekiem wiary, oddanym Kościołowi uczonym, który posiadł mądrość życia wrastającą w wieczność. Dlatego z ufnością modlę się, aby Pan przyjął go do swojej chwały, dał mu wspaniałą zapłatę i by sprawiedliwość Jego trwała zawsze. Osobiście byłem z nim związany od dawna. Był recenzentem mojej pracy habilitacyjnej, wprowadzał mnie w profesorskie życie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, wspierał dobrą radą, towarzyszył przyjazną uwagą. Zawsze dostrzegałem w jego pracy i postawie troskę o dobro Kościoła. Wydaje się, że ta troska znalazła swój wyraz i umocnienie podczas posiedzeń Soboru Watykańskiego II, w których brał udział jako jeden z pierwszych świeckich. Dzielił się potem owocami tego doświadczenia przez długie lata. Polecam duszę śp. Stefana miłosierdziu Bożemu, a Rodzinie Zmarłego i Przyjaciołom składam wyrazy współczucia. Prosiłem Księdza Arcybiskupa, aby w moim imieniu przewodniczył liturgii pogrzebowej. Proszę też, aby przekazał moje Apostolskie Błogosławieństwo wszystkim jej uczestnikom. |
|
Jan Paweł II, Papież Watykan, 21 maja 2004 [za: 'Tygodnik Powszechny' nr 22 (2864), 30 maja 2004] |
27 maja 2004 roku w kościele Akademickim KUL została odprawiona żałobna Msza Święta w intencji Profesora, której przewodniczył Wielki Kanclerz KUL, ks. abp Józef Życiński, a homilię, której treść zamieszczamy poniżej, wygłosił uczeń Profesora Swieżawskiego, ks. prof. Marian Ciszewski SDB. |
Drodzy Bracia i Siostry! Dobry Papież Jan XXIII w swoim Dzienniku napisał: "Wszystkie dni są dobre do narodzin i wszystkie dobre są do śmierci". Dzień 18 maja tego roku, który wybrał Bóg dla Pana Profesora Stefana Swieżawskiego, by go powołać do siebie, nie był dlań dniem jak wszystkie inne, dla niego był wyjątkowy, gdyż była to wigilia Uroczystości Wniebowstąpienia Pańskiego i 84. rocznica urodzin Ojca św. Jana Pawła II, z którym łączyła Pana Profesora ponadpięćdziesięcioletnia, serdeczna przyjaźń. Tego to właśnie dnia, po dziewięćdziesięciu siedmiu latach życia i po siedemdziesięciu szczęśliwych latach pożycia małżeńskiego, mógł się znowu połączyć z Maryś, jak do końca czule nazywał swoją ukochaną małżonkę Marię, zmarłą przed nim pół roku wcześniej (7 listopada 2003 roku). Jego długie i piękne życie wymagałoby równie pięknych słów, ułożonych w składne i rytmiczne frazy! Jego Mądrością Bożą kierowane życie wymagałoby głębokich i mądrych filozoficznych i teologicznych wywodów. Lecz chociażby słowa moje miały zapach róż i miękkość miłą aksamitu, chociaż byłyby jasne, wyraźne i proste jak kartezjańskie idee wrodzone, nie zdołałyby przecież wyrazić pełni wdzięczności ani głębi uczuć za przekazywaną nam Prawdę w aurze Miłości. Przez trzydzieści sześć lat Pan Profesor był dla mnie Mistrzem i Ojcem zarazem, dlatego całą wdzięczność swoją oraz wdzięczność bezpośrednich i pośrednich Jego uczniów pragnę włączyć w składaną w tej chwili za niego najświętszą i nieskończoną ofiarę dziękczynną Chrystusa, aby Ojciec Niebieski zechciał Go za wszystko stokrotnie wynagrodzić. Często na seminaryjnym spotkaniu zasłuchany jak Fedon w Sokratesa myślałem: wszyscyśmy tu z Pana Profesora! Dzięki Jego przekazom widzimy więcej, dalej i lepiej wielkie ideały: - mądrość Prawdy odwiecznej, - drogę rozumu i wiary, - historię i teraźniejszość Prawdy i Miłości! Bośmy są przecież, jak zwykł mawiać Bernard z Chartres, "jak karły siedzące na barkach olbrzymów; widzimy więcej rzeczy niż oni i bardziej od nas oddalone, nie dlatego, że posiadamy lepszy wzrok, ani dlatego, że jesteśmy wyższego wzrostu, lecz dlatego, że nas podnoszą i dźwigają wzwyż; dzięki ich olbrzymiej wyniosłości". Dziękuję za uprawę naszych umysłów i serc! I za pouczenia, jak łączyć jasny promień wiedzy św. Dominika z żarem płomiennym zapału św. Franciszka. I jak woluntaryzmowi św. Jana Dunsa Szkota nie przeciwstawiać intelektualizmu św. Tomasza. I za wskazania, jak cenić wielkich Doktorów Kościoła, a także za nowe spojrzenie na Wilhelma Ockhama i Jana Husa. Dzięki za wkład w kulturę ojczyźnianą oraz za odsłanianie i umacnianie jej chrześcijańskich i europejskich korzeni. Za rozświetlenie swoimi prekursorskimi Dziejami filozofii europejskiej XV wieku (1974-1987) meandrycznych kolein myśli filozoficznej i teologicznej tamtej Europy. Dzięki za to, że Pan Profesor był jednym z kamieni węgielnych Wydziału Filozofii w KUL i że dzięki niemu mieliśmy tak wspaniałych mistrzów, jak ks. prof. Karol Wojtyła, jak ks. prof. Stanisław Kamiński, czy ks. prof. Marian Kurdziałek. Dzięki wielkie i za to, że mogę wraz z licznym gronem uczniów od wielu lat powtarzać z wielką dumą: "Nasz Uniwersytet" i "Nasz Profesor"! Dzięki za niezwykły posiew Prawdy, Dobra i Miłości dla Uniwersytetu, dla Polski, dla Kościoła i chrześcijańskiej kultury całego świata. Dzięki za niezwykły przykład życia, który poucza nas, jak nie rezygnować z Prawdy dla przyjaciół i jak im samym pomóc zostać przyjaciółmi Prawdy, podobnie jak to czynił św. Franciszek Salezy, nauczyciel teologii serca, wciąż przypominający o tym, że "aby poznanego człowieka doprowadzić do prawdy, trzeba go najpierw pokochać i nauczyć miłości". Dzięki za przypominanie i przykład realizacji owego pouczenia św. Bonawentury, że "przejście od wiedzy do mądrości nie jest ani łatwe, ani bezpieczne i dlatego należy przyjąć złoty środek, którym jest świętość". Dzięki za to, że mogliśmy poznawać niezwykle trudny i piękny szlak Polaka, Katolika, Profesora i Wychowawcy, idąc wraz z nim drogą niezwykłej trylogii: "Wielkiego przełomu" (1907-1945), uczestnicząc w "Nowej rzeczywistości" (1945-1965), aby wraz z nim radować się Jego "0wocami życia" (1966-1988). Dzięki za odczytanie na nowo myśli św. Tomasza i precyzyjny przekład jego "Traktatu o człowieku" (1956), jak i za wszystkie tak wnikliwe i cenne opracowania jego nauki, a także za opromienioną wypowiedziami Oliviera Lacombe'a, Etienne Gilsona i Jacąuesa Maritaina "Filozofię w dobie Soboru" (1995). Za stopniowe, pasjonujące i wielkie odsłanianie sekretu Bytu (1948) i drogę czterech najgłębszych tajemnic, to jest "Rozumu i tajemnicy" (1960), "Człowieka i tajemnicy" (1978), "Dobra i tajemnicy" (1995) oraz "Istnienia i tajemnicy" (1993). Za to, że kolejne stopnie wtajemniczenia wiodły pewną drogą intelektualizmu, który potrafi omijać rafy racjonalizmów i irracjonalizmów; że w myśl odwiecznej dewizy dominikańskiej: contemplata aliis tradere, było to przekazywanie innym owoców swej własnej, głębokiej kontemplacji. Za to, że wykłady - a wysłuchałem ich setki - były zawsze jasne, płomienne, pełne zaangażowania w Mądrość samą, w Prawdę samą, w Życie samo, w Dobro samo. Za troskę ogromną i najgłębszy szacunek dla każdego słuchacza, dla jego godności człowieka, niezależnie od pochodzenia, narodowości, poglądów i przekonań religijnych. Za to, że każda recenzja i każda krytyka zaczynała się od podkreślenia tego, co dobre i pozytywne, i że była niezwykle wnikliwa, szczegółowa, wręcz drobiazgowa, gdyż zgodnie z powiedzeniem Pana Profesora każda zrecenzowana praca seminaryjna winna być zawsze gotowa do druku. Za to, że Pan Profesor zawsze przedkładał pozytywną pracę badawczą ponad wszelkie polemiki; że zawsze umiał dostrzec to, co dobre w drugim człowieku, i że nieustannie promieniował radością, spokojem i dobrocią, przez co rozniecał i wyzwalał dobroć w każdym rozmówcy. A ponieważ Dobro z samej swej natury jest rozlewne - jak to podkreślał Plotyn - teraz, jak wierzę, wróciło ono do Pana Profesora w nieskończoność zwielokrotnione! Pan Profesor Swieżawski był niezwykłym człowiekiem, który nie pouczał, lecz uczył; nie oświadczał, lecz wyjaśniał; nie moralizował, lecz żył Ewangelią i wskazywał drogę; zawsze wierny Tomaszowej zasadzie: "Wiele przyjmuj, niewiele odrzucaj, często rozróżniaj". A jeśli rozróżniał, to tylko po to, by jednoczyć!!! Był też człowiekiem wielkiej modlitwy, która skoncentrowała się wokół mszy świętej i liturgii godzin kanonicznych. Gdy jednak wzrok i słuch osłabły, brewiarz został zastąpiony różańcem, w którym, jak mawiał (powołując się na założyciela Małych Braci - o. René Voillaume), mieści się zresztą cała teologia. Codzienna msza święta była na stałe wpisana w program jego życia i gdy zaistniała taka potrzeba, z całą prostotą usługiwał do niej swoim księżom-studentom. Był promotorem odnowy religijnej i liturgicznej, najpierw jako lider lwowskiego Odrodzenia, a potem jako jedyny świecki audytor z Europy Wschodniej na Soborze Watykańskim II. Z niezwykłą łatwością potrafił łączyć w swoim życiu benedyktyński trud wnikliwej pracy badawczej, franciszkański żar miłości i modlitwy, duchowość codziennej świętości Małych Braci i Sióstr Karola de Foucauld z dominikańską dociekliwością i kontemplacją. Był w każdej swej rozmowie jak źródlana woda - która przywraca chęć życia i wznieca nową nadzieję! Śmierć nie była dlań zaskoczeniem. Powtarzał za św. Tereską: "Ja nie umieram, ja wchodzę w życie" i za swoim ukochanym mistrzem Tomaszem "To co wydaje się śmiercią, jest dopiero pełnym życiem". 22 maja w habicie dominikańskiego mnicha spoczął na laskowskim cmentarzu obok swojej ukochanej małżonki Marii - oczekując na Zmartwychwstanie. Dziś zgromadziliśmy się wokół tego ołtarza, aby być ich modlitwą. Mario i Stefanie - śpijcie spokojnie życiem strudzeni, cierpieniem znękani, a im głębiej osuwają się wasze ciała w proch ziemi, tym wyżej wznoszą się wasze dusze niesione na skrzydłach naszych pełnych wdzięczności modlitw!!! Amen. |
Ks. prof. Marian Ciszewski SDB |
Tekst tej homilii został opublikowany po raz pierwszy w 100-lecie urodzin Profesora Stefana Swieżawskiego w Przeglądzie Uniwersyteckim (nr 105, styczeń-luty 2007 r.) |
W opracowaniu wykorzystano m.in. depesze agencyjne KAI i PAP (Katolickiej Agencji Informacyjnej i Polskiej Agencji Prasowej), a także serwisy http://kiosk.onet.pl i www.gazeta.pl (w tym - opracowanie Zbigniewa R. Muszyńskiego) oraz inne źródła elektroniczne i drukowane. |
(Por. też w witrynie UKSW: Stefan Swieżawski - Osoba i dzieło, Sesja naukowa, 11 IV 2005 r.) |
Opracowanie i redakcja: Jan Krzysztof Wasilewski |
Ostatnia aktualizacja: 26.09.2008, godz. 05:58 - Artur Podsiadły