"Vita mutatur non tollitur"

Pośmiertne wystawy twórców nauki i kultury;
prezentacje postaci i ich dorobku

Zofia Hertz  (1911-2003)

Zofia Hertz - sylwetka
Zofia Hertz - we wspomnieniach:
- Andrzej Bogusławski - na 90. urodziny Zofii Hertz
- Renata Gorczyńska o Zofii Hertz
- Joanna Siedlecka o Zofii Hertz

 

 Zofia Hertz (1911-2003)   Współzałożycielka i główna, obok Jerzego Giedroycia, postać
paryskiej 'Kultury'. Urodzona (1911) w Wilnie, skończyła prawo
w Warszawie (1932) i została notariuszem w Łodzi (1933).
'Byłam pierwszą kobietą, której się to udało. Mój rejent chwalił
się mną gdzie tylko mógł'
- wspominała. Po klęsce wrześniowej
Jej szlak wiódł przez Lwów, Syberię i Buzułuk na Bliski Wschód.
Potem był Rzym, a wreszcie - Paryż, Maisons-Laffitte i 'Kultura'.
W "Kulturze" prowadziła księgowość, adiustowała i tłumaczyła
teksty; gotowała, robiła korektę i przyjmowała licznych gości.
Wacław W. Zbyszewski, pisarz, współpracownik i przyjaciel
'Kultury', już w 1959 roku nazwał ją jej 'strażnikiem i westalką'.
Sam Giedroyc w 'Autobiografii' napisał: "Zosia stała się główną
bohaterką tej historii, nie tylko dzięki swej energii, ale również
dzięki jej całkowitemu oddaniu się naszej sprawie i gotowości
wzięcia na siebie związanego z tym ryzyka".

 

 

  Zofia, córka Heleny z Orzechowskich i Ludwika Neudinga, urodziła się 27 lutego 1911 roku w Warszawie. 'Nie miałam właściwie dzieciństwa' - wspominała w rozmowie z Elżbietą Sawicką. 'Nie pamiętam, żebym była taka jak inne dzieci... W ogóle nie pamiętam rodziców razem, nigdy ich razem nie widziałam'. Rodzice rozeszli się gdy miała 4 lata; wychowywała ją matka, która zmarła, gdy Zosia miała osiem lat... Ukończyła prawo na Uniwersytecie Warszawskim. W 1933 r., jako pierwsza kobieta w Polsce, zdała egzamin na stanowisko notariusza. W lutym 1939 r. została żoną Zygmunta Hertza. Po klęsce wrześniowej odnalazła go w Stanisławowie, a następnie oboje trafili do Lwowa, skąd NKWD wywiozło ich do Maryjskiej Republiki Autonomicznej. Po 16 miesiącach, we wrześniu 1941 roku, udało im się przedostać do Buzułuku, do Armii Polskiej, organizowanej przez Władysława Andersa. Przydzielono ją do Biura Personalnego, skąd przeszła do Biura Kultury, Prasy i Propagandy, gdzie pracowała do końca wojny. Wraz z II Korpusem przeszła ze Związku Radzieckiego przez Iran i Irak do Palestyny oraz Egiptu, by w marcu 1944 r. dotrzeć do Włoch. Pracowała m.in. w kancelarii Andersa oraz w redakcji gazety 'Orzeł Biały'. Z Jerzym Giedroyciem, ówczesnym szefem Biura Kultury zaczęła współpracować już w marcu 1943 roku w Bagdadzie - prowadziła jego sekretariat. W latach 1945 - 1946 redagowała 'Dziennik Żołnierza APW'. W wojsku Zofia Hertz dosłużyła się stopnia starszego sierżanta.

  W 1946 roku narodziła się idea utworzenia Instytutu Literackiego oraz wydawania czasopisma zatytułowanego 'Kultura'. Zofia i Zygmunt Hertzowie byli wraz z Jerzym Giedroyciem i Gustawem Herlingiem-Grudzińskim współzałożycielami Instytutu Literackiego oraz przez cały okres powojenny pracownikami tej placówki. Wydawnictwo, zarejestrowane jako Casa Editrice Lettere, mogło rozpocząć działalność dzięki pożyczce z Funduszu Społecznego Żołnierzy II Korpusu. Zakupiono drukarnię, która przynosiła zyski, te zaś przeznaczano na działalność wydawniczą. Po roku, jesienią 1947 roku siedzibę Instytutu Literackiego przeniesiono do miasteczka Maisons-Laffitte pod Paryżem. Tutaj, najpierw w wynajmowanym domu przy rue Corneille numer 1, następnie od 1954 roku już we własnej siedzibie przy avenue de Poissy numer 91, mieściła się siedziba redakcji ukazującego się regularnie przez kilkadziesiąt lat miesięcznika, periodyku 'Zeszyty Historyczne' oraz kolekcji książek w serii 'Biblioteka Kultury', w której ukazały się prace plejady polskich pisarzy, historyków, filozofów.

  Pod koniec lat '60. Zofia Hertz zaczęła prowadzić w 'Kulturze' rubrykę 'Humor krajowy', przetłumaczyła m.in. 'Historię jutra' Curzio Malapartego i 'Agonię reżimu' Michela Gardera. 'W Instytucie Literackim zajmowała się... wszystkim. Adiustowała nasze artykuły i redagowała książki. Pilnowała terminów. Prowadziła księgowość, tłumaczyła z włoskiego i francuskiego, robiła korektę. Trzymała ostro kasę - nigdy się tam nie przelewało - ale także gotowała i przyjmowała gości, tych, których lubiła, a czasem także tych, których nie lubiła' - wspominał Leopold Unger. Po śmierci Jerzego Giedroycia, wraz z jego bratem Henrykiem, Zofia Hertz kierowała działalnością Instytutu Literackiego w Paryżu. W tekście pod tytułem 'Do Czytelników i Przyjaciół', opublikowanym w ostatnim numerze 'Kultury', napisali: 'Chcielibyśmy [...] zachować nasz dom zawsze otwarty dla wszystkich nie jako muzeum, ale jako ośrodek tętniący życiem i pracą'.

 Logo Instytutu Literackiego

Zofia Hertz została laureatką prestiżowej Nagrody Edytorskiej PEN Clubu za rok 2000;
uhonorowano w ten sposób Jej ogromny wkład w działalność wydawniczą.
Otrzymała też od władz państwowych RP Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski.

Zofia Hertz zmarła 20 czerwca 2003 roku w Maisons-Laffitte pod Paryżem. Miała 92 lata.

 

 

 Dom 'KULTURY' w Maisons-Laffitte pod Paryżem    Zofia Hertz, Paryż, 2002
Po lewej - dom w Maisons-Laffitte;
wyżej - Zofia Hertz, 2002

 

 

  "Wiadomość o śmierci pani Zofii Hertz ściska serce - to rzeczywiście koniec epoki, o którym wiedzieliśmy, że nastąpi, ale nigdy nie mogliśmy go sobie wyobrazić. [...] Ostatnia członkini zespołu 'Kultury', ostatnia, z którą - po śmierci jej męża Zygmunta Hertza, Józefa Czapskiego, Jerzego Giedroycia, Gustawa Herlinga-Grudzińskiego - kojarzyliśmy wielką epopeję Instytutu Literackiego z Maisons-Laffitte. 'Kultura' - ośrodek żywej pracy dziennikarskiej i wydawniczej - przestała istnieć. Pozostanie dom, biblioteka, archiwa, miejsce poszukiwań dla badaczy, miejsce zwiedzane przez turystów. [...] Odejście redaktora, pana Jerzego, było dla Zofii wstrząsem i zarazem zobowiązaniem do podjęcia kierownictwa Instytutu do końca. Z wiedzą, że to ostatnie miesiące czy lata. Zgodnie z wolą Giedroycia, 'Kultura' w swych dawnych funkcjach miała zniknąć, z tą wolą Zofia zgadzała się: szło jej o to, aby zostawić dom i archiwa w możliwie uporządkowanym stanie. Żyła więc z przekonaniem, że jej śmierć stanowi nieprzekraczalną granicę dla dzieła stworzonego przez redaktora i jego zespół, że będzie pewnym końcem świata. Schorowana, czujna, zmęczona życiem, jak gdyby czekała, kiedy zostanie zwolniona ze swego niemal nadludzkiego obowiązku"

Ewa Bieńkowska, literaturoznawca, filozof,
autorka książki o Herlingu Grudzińskim 'Pisarz i Los';
z wywiadu dla Polskiej Agencji Prasowej, 21 VI 2003 r.

 

 

 Okładka książki 'Była raz KULTURA. Rozmowy z Zofią Hertz', Lublin 2003

Iza Chruślińska:
Była raz KULTURA.
Rozmowy z Zofią Hertz
UMCS, Lublin 2003
  Iza Chruślińska: 'Była raz KULTURA. Rozmowy z Zofią Hertz'
Wstęp - Czesław Miłosz,
Towarzystwo Opieki nad Archiwum Instytutu Literackiego (Paryż),
Wydawnictwo UMCS, Lublin 2003
(wydanie drugie, poprawione i rozszerzone, zostało przygotowane
na 92. urodziny Zofii Hertz; wydanie pierwsze
wyszło nakładem Oficyny Wydawniczej MOST w roku 1994).

"Pani Zofia Hertz [...] jest człowiekiem odpowiedzialnym i pracowitym [...]. Iza Chruślińska, rozmawiając z [nią] krok po kroku, odtwarza życie bohaterki. Z powściągliwych i pełnych humoru odpowiedzi poznajemy jej środowisko, przedwojenną atmosferę, śledzimy jej losy w Związku Sowieckim, w armii Andersa, a potem na emigracji, gdzie całkowicie pochłonęła ją redagowana przez Giedroycia 'Kultura' i Instytut Literacki. Z tej rozmowy wyłania się poruszający opis codziennej ciężkiej walki o byt, [ale są tam także] takie żartobliwe sformułowania jak: 'Obok hebla mam w głowie krowę i ogród warzywny (po ciesielstwie robiłam korektę rolnictwa dla kombatantów)'".

  Giedroyc, publikując 'Kulturę' i wydawnictwa Instytutu Literackiego, chciał dotrzeć do Polaków na emigracji i w kraju. Zofia Hertz zajmowała się praktyczną realizacją jego pomysłów. Robiła wszystko, od składu maszynowego, korekty i redakcji tekstów, przez prowadzenie olbrzymiej korespondencji, rachunkowości, po prowadzenie domów (były dwa) w Maisons-Laffitte i łagodzenie napięć w zespole. [Dostajemy] ciekawe portrety osób współpracujących z 'Kulturą' (m.in. Juliusza Mieroszewskiego, Jerzego Stempowskiego) bądź ją odwiedzających (np. Marii Dąbrowskiej, Marka Hłaski, Leopolda Tyrmanda). Dowiadujemy się też sporo o wydarzeniach, które wstrząsnęły 'Kulturą' i emigracją, jak publikacja tekstu 'Wracam z Polski' Janty-Połczyńskiego, decyzja Miłosza o zostaniu na Zachodzie czy dyskusja o Lwowie i Wilnie, zapoczątkowana w 1953 roku.

  Książkę czyta się świetnie. Nie ma w niej laurek ani paszkwili. [...] Otrzymaliśmy piękną i starannie wydaną książkę - dokument niezwykłej przyjaźni osób, których wspólne życie było wierne przekonaniu, że - jak napisał Miłosz we wstępie - 'codzienna harówka w imię wytkniętego celu ma sens'".

Dorota Jovanka Cirlić,
notka o książce w 'Gazecie Wyborczej' z 26 lutego 2003 r.

 

 

 

 Pierwszy numer 'Kultury', Rzym, czerwiec 1947

Pierwszy numer
'Kultury', VI 1947


 Ostatni (10/637) numer 'Kultury', II 2000

Ostatni (637) numer 'Kultury',
II 2000


 Jeden z numerów 'Zeszytów Historycznych'

Jeden z numerów
'Zeszytów Historycznych'


 Jedna z książek 'Kultury' (1957): Andrzej Bobkowski, Szkice piórkiem

Jedna z książek
'Kultury' (1957):
Andrzej Bobkowski:
Szkice piórkiem


 Zofia Hertz, Bliski Wschód, pustynia Quisil Ribat, 1943

Zofia Hertz,
pustynia
Quisil Ribat,
Bliski Wschód,
1943


 Zofia Hertz, Bliski Wschód, 1943

Zofia Hertz,
Bliski Wschód, 1943


 Zofia Hertz, Rzym, 1944

Zofia Hertz,
Rzym, 1944


 Jerzy i Henryk Giedroyc i Zofia Hertz, Rzym, 1945

Jerzy i Henryk
Giedroyc
oraz
Zofia Hertz,
Rzym, 1945


 Zofia Hertz, Rzym, 1947 (?)

Zofia Hertz,
Rzym, 1947 (?)


 Zofia Hertz, koniec lat '40.

Zofia Hertz,
koniec lat '40.


 Zygmunt i Zofia Hertzowie, Maisons-Laffitte, 1953

Zygmunt i Zofia
Hertzowie, 1953,
Maisons-Laffitte,
dom na Korneju


 Zofia Hertz, Maisons-Laffitte

Zofia Hertz,
Maisons-Laffitte


 Zofia Hertz i Jerzy Giedroyc, Paryż, lata '50.

Zofia Hertz
i Jerzy Giedroyc
Paryż, lata '50.


 Dom 'Kultury', 1986 (fot. Zbigniew Dłubak)

Dom 'Kultury',
fot. Zbigniew
Dłubak (1986)


 Zofia Hertz i Jerzy Giedroyc, 1995

Zofia Hertz
i Jerzy Giedroyc
w księgarni Andrzeja Dobosza,
Paryż, 1995


 Zofia Hertz, 1998 (fot. Piotr Wójcik / AG)

Zofia Hertz, 1998,
redakcja 'Kultury';
fot. Piotr Wójcik
(AG)


 Zofia Hertz, 1998 (fot. Piotr Wójcik / AG)

Zofia Hertz, 1998


 Zofia Hertz, 1998 (fot. Piotr Wójcik / AG)

Zofia Hertz, 1998
fot. Piotr Wójcik
(AG)


 Zofia Hertz, 1998 (fot. Piotr Wójcik / AG)

Zofia Hertz, 1998
fot. Piotr Wójcik
(AG)


 Zofia Hertz, 2000

Zofia Hertz, 2000


 

Pani Zosia i pasażerowie 'Kultury' *


  Zofia Hertz całe swoje życie związała z 'Kulturą'. Z grupą autorów i przyjaciół paryskiej 'Kultury' lecimy do Paryża z urodzinową wizytą. Solenizantka Zofia Hertz kończy 88 lat i to ma być niespodzianka. Wieziemy z Warszawy do Paryża polski chleb, pączki i tort od Bliklego; słynna firma gdy dowiedziała się do jak słynnej firmy te pączki pofruną, przekazała nam je w formie prezentu. Pierwsze słowa Zofii Hertz, 'ale was wiele'... a pytanie Giedroycia można było łatwo przewidzieć, bo zawsze pyta tak samo, 'co w Polsce?' Ładna willa obramowana obszernym ogrodem, w podparyskim miasteczku Maisons-Laffitte, polska wyspa na francuskim morzu. Tę wyspę wymyślił ponad pół wieku temu Jerzy Giedroyc. Czy wierzył, że nie tylko przetrwa, ale że powstanie z niej kontynent, który triumfalnie dotrwa do końca wieku? Mieszkańcy okolicznych budynków nie wiedzą nic o tym domu, są tylko pewni, że to tajemnicze miejsce. Ostatnio zaczęły się tu dziać rzeczy niepojęte. Oto w ryku silników kilkunastu paradnych motocykli zajeżdża limuzyna. Tak do Maisons-Lafiitte przybył prezydent RP Aleksander Kwaśniewski. Niedawno był prezydent Litwy Adamcus, pielgrzymowali kolejni polscy premierzy. Jak tabory cyrku, co jakiś czas dom obstawiają wozy telewizji. I pomyśleć, że przed rokiem 1989 'Kultura' [...] była siedzibą diabła, gdzie czaił się wielki wróg Polski Ludowej. W rzeczywistości miesięcznik 'Kultura' i wydawnictwo, były i są stajnią wielkiej polskiej literatury i kuźnią niezależnej myśli politycznej.

  Kiedy w głowie Giedroycia kiełkowała idea 'Kultury', chodził po włoskiej ziemi w mundurze armii Andersa, w mundurze była też Zofia Hertz, i jej mąż Zygmunt, a ich przełożonym był niebotycznie wysoki i chudy Józef Czapski. [..] To on stał najbliżej generała, jako kierownik Wydziału Kultury, Prasy i Propagandy. [...].



Dawne czasy


  Zofia Hertz mówi mi, że jej dzieciństwo było tak trudne, że boli ją, że musi je wspominać. Miała 4 lata gdy rodzice rozeszli się. Matka umarła, kiedy Zofia miała 8 lat. Marzyła aby zostać lekarzem lub dziennikarzem. Poszła na prawo, bo na tym kierunku łatwiej było dorobić. Zaproponowano jej pracę w kancelarii. Była pierwszą w Polsce kobietą, która zdała egzamin na stanowisko notariusza. Jak poznała swego przyszłego męża, Zygmunta Hertza? Był karnawał roku 1938. Zaproszono ją na bal do zamożnych fabrykantów. Obowiązywały stroje balowe, a ona takiego nie miała. Poszła do kina na amerykański film, tam obejrzała bal i suknie. Wypatrzyła jedną, potem ją naszkicowała, a krawcowa uszyła. Na balu były marmurowe schody, dywany, służba w liberii i pewien młody człowiek. Nie miał zamiaru przyjść, ale jego bardzo zamożny ojciec udał się na brydża, nudziło mu się, więc włożył frak. Przypadek zawsze mniej lub bardziej kształtuje nasze życie. Pan Zosia wspomina. 'Podszedł do nas, znał koleżankę, z którą byłam, przedstawił się jako Zygmunt Hertz i zaprosił mnie do tańca. Miałam swoją piękną suknię z filmu, z przodu tancerz, z tyłu nic, czyli ogromny dekolt i tren. Zygmunt tańczył jak słoń, nastąpił mi na tren i wyrwał go z pewnego miejsca. Jak mogłam zapomnieć ten taniec i tancerza'. Potem spotykali się, ale tylko czasami. Kiedyś była chora, zakatarzona, nagle On zastukał do drzwi z pytaniem o zdrowie. Zdumiała się, bo nikt o tym nie wiedział. 'Po prostu chodził pod oknami, chciał się oświadczyć o moją rękę z przyległościami. Potem mawiał, że ja wtedy tak źle wyglądałam, że nikt inny by się ze mną nie ożenił'. Ale Pani Zosia przyznaje, że to małżeństwo było dobrym pomysłem. Skromny ślub odbył się w lutym 1939 roku. W podróż poślubną mieli jechać do Francji i do Północnej Afryki. Ojciec Zygmunta obawiał się wojny, więc namówił ich na przełożenie wyjazdu, w zamian obiecał bilety na wystawę światową do Nowego Jorku. Kupił je na 24 września.

  Po niebywałych perypetiach i dramatach, po klęsce wrześniowej, podczas której Zygmunt Hertz był w armii, oboje [niezależnie] przedostali się na już radziecką stronę, do Lwowa. To stamtąd NKWD wysłało ich w 'podróż poślubną', bydlęcym wagonem na Syberię. Upał, dwa małe okienka. Ta piekielna podróż trwała niemal tydzień. Kiedy pociąg stanął, powozami zawieziono ich w miejsce, gdzie były tylko lasy i komary. Nikt nie chciał wysiadać. Było oczywiste, że wszystkich rozstrzelają. Co innego można było tam zrobić? Okazało się, że można było rąbać drzewa. Posiołek nazywał się Cyngłok, w Maryjskiej Autonomicznej Republice. W lesie stały baraki z surowych desek, które ruszały się od pluskiew. Pani Zofia wspomina: 'Dali nam siekiery, ja nie mogłam jej nawet udźwignąć. Grzyby, jagody i borówki pozwoliły nam przeżyć'. Po podpisaniu umowy Sikorski – Majski, więźniowie nagle stali się sojusznikami. Zaczęła powstawać w ZSSR polska armia Andersa. Potem była nieprawdopodobna podróż... [...].



Pierwsze spotkanie


  Jerzy Giedroyc wspomina: 'Jechałem pociągiem do Bagdadu, do placówki Józia Czapskiego. Nie mogłem spać, w sąsiednim przedziale ktoś hałaśliwie urzędował. Potem okazało się, że to była Zosia wracająca z Kairu'. Nie był więc do niej przychylnie nastawiony, kiedy zastukała do jego namiotu. Był rok 1943, namioty stały na pustyni Quisil Ribit. Słyszała już od Czapskiego, że do ich biura przyjdzie nowy kierownik działu czasopism i wojskowych wydawnictw. Kiedy wróciła z Kairu, dowiedziała się, że on już pracuje. Koleżanki mówiły, że jest bardzo przystojny, ale niemożliwy ponurak. Ciekawa jak wygląda, pobiegła do biura Czapskiego, czyli do namiotu. Pani Zosia jak dzisiaj pamięta to swoje stukanie. Do namiotu trudno zastukać, więc mówiło się: 'stukam'. 'Proszę', ktoś burknął, weszła i pomyślała, rzeczywiście, przystojny, ale jakiś ponury. 'Chciałam widzieć się z Czapskim'. A on mruknął, 'przecież widzi pani, że go nie ma'. Nie udało mu się pozbyć intruza, ona zgadywała, on odpowiadał monosylabami. Giedroyc pamięta, jak Zosia siedziała w tym namiocie i okropnie go irytowała. Miał w dodatku przykre poczucie, że bawi ją jego irytacja. Można powiedzieć, że nie był to najbardziej zachęcający początek współpracy...

  Kiedy [już] skończyła się wojna, stali się rozbitkami po wielkiej katastrofie, która dotknęła Ojczyznę. Nie spodziewali się, że los połączy ich na całe życie na jednym piętrze wilii w małej podparyskiej miejscowości. Zygmunt Hertz, który z wojska powrócił do żony, wiercił jej dziurę w brzuchu, by wracali do kraju. Odmówiła stanowczo. Jerzy Gierdyoc natomiast uznał, że 'zaniosło się na dłużej, więc musi powstać na Zachodzie silny ośrodek myśli polskiej'. Miesięcznik 'Kultura' i 'Instytut' założyli Jerzy Giedroyc, Zofia i Zygmunt Hertzowie oraz Józef Czapski. Ten pomysł już w postaci materialnej, w roku 1947 z licznymi tobołkami przeniósł się z Włoch do podparyskiego miasteczka Maisons-Laffitte.


Maison Laffitte


  Pierwszy dom był potwornie zaniedbany, jak ktoś wspomina, 'jego mieszkańcy odpowiadali ramom, w których się znaleźli. Żaden z nich zapewne nie był człowiekiem normalnym; nigdy nie powinni znaleźć się pod jednym dachem, a już znalazłszy się, nie powinni byli pod nim wytrzymać'. Czesław Miłosz, którego 'Kultura' przygarnęła, gdy uciekł ze stalinowskiej Polski, pamięta, 'brzydotę tego miejsca, niewygodę i chłód podparyskiej zimy'. Jeśli szefem paryskiej 'Kultury' jest Jerzy Giedroyc, zastępcą Jerzy Giedroyc, a redakcja to też Jerzy Giedroyc, kim jest Zofia Hertz, skoro sam Giedroyc mówi mi: 'Bez Zosi nie dałbym rady, nie ma mowy'? Czesław Miłosz ujmuje rzecz paradoksalnie: 'Kultura', trzeba to po prostu stwierdzić, należy do zjawisk niezrozumiałych'. Taka rzecz nie ma prawa istnieć, niby żyrafa w świecie zwierzęcym. Jeśli przyjmujemy metaforę żyrafy, a wydaje się trafna, to Zofia Hertz, jest szyją tego zdumiewającego zwierzęcia. Na początku, ale i potem było ciężko, w wielu wymiarach. Firma cały czas stała na granicy katastrofy, wroga jej była polska emigracja, niechętna Francja, w PRL wylewano na pismo pomyje. Pani Zosia obłożona rachunkami, administratorka, korektorka, redaktorka, nawet kucharka, jeździła też do drukarni. Przez nią do dzisiaj przechodzą wszystkie telefony do Giedroycia. Jej mąż Zygmunt pchał wtedy co dzień, jak rykszarz, taczkę wypełnioną paczkami numerów pisma przeznaczonych do wysyłki. W roku 1954 wszyscy przenieśli się do innego, wygodniejszego domu, też w Maisons-Laffitte. Ten dom trwa do dzisiaj i pulsuje od wspomnień. Kogo tu nie było? Rok 1956 był przełomem dla Polski, ale też dla 'Kultury'. Zaczęła szerzej docierać do kraju, rósł jej autorytet.



Żywi pasażerowie


  O najbardziej oryginalnych gościach 'Kultury' Zofia Hertz i Jerzy Giedroyc mówią z westchnieniem, 'to był żywy pasażer'. 'Kultura' ze swoimi gościnnymi pokojami w sąsiednim budyneczku miała bardzo wielu 'żywych pasażerów', niektórzy będą potem płynąć sami w polskiej kulturze, jak Gombrowicz, jak Miłosz ku nagrodzie Nobla. Gustaw Herling Grudziński od roku 1966 współredagował pismo i spędzał w gościnnych pokojach 'Kultury' po kilka miesięcy w roku, by niedawno na śmierć i życie pokłócić się z Giedroyciem i Panią Zosią. [...] Ten osobliwy dom co miesiąc z żelazną regularnością rodził kolejny numer 'Kultury', a też coraz więcej książek, bez których polska kultura byłaby o wiele uboższa. I zawsze był pełen gości: emigranci, wielcy i mali pisarze. Przybysze z kraju, mniej lub bardziej potajemnie wkradali się tu rozglądając się na boki, czy nie śledzą ich tajne służby PRL-u. Bywał tu nawet Broniewski (znali się z armii Andersa; miał obawy, czy poda mu się rękę), bywała Maria Dąbrowska, Roman Polański, Herbert, Mrożek, Kisielewski, w stanie wojennym jego słynny syn, pianista Wacek był finansowym łącznikiem instytucji z krajem. A Gombrowicz? Ogromna korespondencja Jerzego Giedroycia z pisarzem ukazała się jakiś czas temu drukiem. Pani Zosia nie przepadała za Gombrowiczem, 'łatwo można go było podziwiać, ale o wiele trudniej lubić'. Kiedy przeniósł się z Argentyny do Europy, odwiedził kilka razy 'Kulturę'. [...]

  Gdy z Panią Zofią stoję w holu tuż obok wejściowych drzwi, nagle uderza ją zapach innego wspomnienia. Mówi, 'pamiętam jak otwieram te drzwi, zdaje mi się, że to było wczoraj, a to był rok 1957, stoi w nich pachnąca urodą dziewczyna, z końskim ogonem. Mówi, przepraszam, przyjechałam z Polski, przywożę rękopis od Marka Hłaski (to były 'Cmentarze') ale do rąk własnych Pana Giedroycia'. 'To niemożliwe, Pani go nie zastała'. Zaprosiła ją do środka, poczęstowała herbatą. Dziewczyna miała 20 lat i nazywała się Agnieszka Osiecka. Przyjechała autostopem z Burgundii, gdzie z grupą przyjaciół była na winobraniu. I teraz autostopem chciała wracać. 'Pani zwariowała, taka młoda, ładna i samotna dziewczyna autostopem. Nie pani tu zostanie. Pojedzie pani jutro pociągiem'. I tak się stało. Powiedziała, że odda pieniądze po winobraniu, kiedy wypłacą im należność. Przyjechali potem do Paryża, zapewne, by przepić zarobione pieniądze. Odwiedzili nas grupowo, był między innymi Andrzej Drawicz, Andrzej Jarecki, Witold Dąbrowski. [...] Tak zaczęła się nasza przyjaźń z Agnieszka Osiecką. Odwiedzała nas przez lata. Lubiliśmy jej poczucie humoru, najzabawniej opowiadała o swoich flirtach. Potem z 'Przekroju' z tekstów jej piosenek, dowiadywaliśmy się z kim była, z kim zerwała, że już nie jest z Hłaską. W owych latach takie wizyty wymagały odwagi, potem Agnieszka zapewne z naszego powodu, nie dostawała paszportu'.

  Wedle Pani Zosi Marek Hłasko to był szczególnie 'żywy pasażer'. Wspomina, że kiedy przyjechał z Polski, mieszkał tu i, nie do wiary, przez całe trzy miesiące nie wypił kieliszka. Kładł się zwykle około trzeciej w nocy, wstawał około południa. Do niej mówił 'ciociu', a do jej męża Zygmunta 'wuju'. Miał genialną pamięć. Pani Zosia wspomina, 'Znajomy zabrał go kiedyś do Portofino. Przed podróżą powiedział do Zygmunta, =wuju, odpocznę na tym wyjeździe, może napiszę książkę=. Kiedy wrócił, chwalił się, że ciężko pracował. Otworzył zeszyt i zaczął czytać. Zygmunt uznał, że to ciekawy tekst. Potem poszedł na górę do Czapskiego, powiedział, =wujowi się podobało co napisałem, przeczytam i tobie=. Czapskiemu też się spodobało. Powiedział potem do Zygmunta, =wiesz to będzie świetna rzecz=. Wkrótce Hłasko pojechał do Paryża, a zeszyt zostawił na stole. Zygmunt otworzył ten zeszyt, a tam nie było ani jednego słowa. Wszystko powymyślał. [...]'

  Większość spotkań odbywa się w obszernym pokoju przerobionym z werandy, przeszklonym jak oranżeria, pełnym roślin, do których Pani Zosia ma rękę. Pokazuje mi paprotkę, która pamięta początki 'Kultury'. A w innym pokoju, jadalnym, który przylega do kuchni, rozmowy trwały często do trzeciej w nocy. Wspomina, 'Jerzy po jakimś czasie znikał. Ja zostawałam. A potem wstawałam o ósmej rano'. To chyba tu Gombrowicz, ze śmiertelną powagą oświadczył, że Mickiewicz to grafoman. Pamięta te słowa brat Giedroycia, zwany od dzieciństwa Dudkiem. Jest o 16 lat młodszy, zawsze z 'Kulturą', ale też zawsze skromnie z boku, zajmuje się sprawami administracyjnymi, wydaje się być pomnikiem powściągliwości; [...] zdolny człowiek, który nie ma dużych ambicji i potrafi czerpać satysfakcję z małych rzeczy. W rozmowie ze mną sugeruje szeptem, że 'Pani Zosia trzymała zawsze wszystko twardą ręka, swego męża też [...].



Zupy i psy


  Nostalgiczne wspomnienia początków 'Kultury' dotyczą psów i gotowania. Oboje, Zofia Hertz i Jerzy Giedroyc nie mają dzieci (Zygmunt Hertz zmarł w roku 1979). Wielkim dzieckiem ich obojga jest 'Kultura'. Ale czy można się do niej przytulić? Odkrywam, że niezwykła rola psów w życiu pisma wynika z tego, że one są zamiast dzieci. Zawsze spaniele [...].

  Pani Zosia na początku nie miała pojęcia jak gotować, panowie zmywali i chodzili na zakupy. A ona, jak przyznaje, 'uczyła się na ich żołądkach'. Po tylu latach Giedroyc znakomicie pamięta widok i smak pierwszej zupy przez nią ugotowanej, miała być pomidorowa. Wrzuciła bez ładu i składu pomidory, włoszczyznę, ryż, ziemniaki. Powstała potrawa, której nie da się zapomnieć. Giedroyc nazywał ją 'bebełuchą'. [...] Z czasem jednak Zosia stała się świetną kucharką - "bo ona jest z urodzenia prymusem", mówił Giedroyc.



Giedroyc o kobietach


  Jerzy Giedroyc nie boi się tematu kobiet. Przyznaje, że 'Przy moim usposobieniu i trybie życia kobiety nie mogły odegrać w moim życiu większej roli, oczywiście oprócz Zosi. Bez niej nie dałbym rady. Moje małżeństwo było raczej przypadkowe. Zaczęło się w roku 1930 i skończyło dosyć szybko'. Z byłą żona miał i ma do dzisiaj przyjacielski kontakt (ona mieszka w Anglii i zajmuje się archeologią). Zgadza się bez wahania, że świat bez kobiet byłby bez sensu, ale rozumie znakomicie księży oraz ideę celibatu. 'Bo kiedy ma się wielką pracę do wykonania, kobiety rozpraszają i zabierają czas'. Nie ma jednak wątpliwości, że w Polsce kobiety są lepszą częścią naszego kraju: 'gdy chodzi o ciężką pracę i zdrowy rozsądek, mało cenię Polaków, a bardzo cenię Polki'. Przyznaje 'przez moją pasję, mam chwilami poczucie, że jednak przegrałem, bo nie miałem życia osobistego'. Pani Zosia też ma poczucie, że poświęciła się dla 'Kultury', ale tego nie żałuje. Giedroyc nie zaprzecza, że z Zofią czasami kłócą się, nawet ostro, ale, 'ja mam dobre usposobienie, mnie można przekonać'. Pani Zosia mówi 'Jerzy ma trudny charakter, jest wymagający, ale wie czego chce, a w takiej pracy to najważniejsze. Nigdy nie bał się wrogów, ani ryzyka'. [...] Być może tajemnica sukcesu 'Kultury' mieszka w tym, że On i Pani Zofia są pracowici, uparci, zdroworozsądkowi, sztywni, zamknięci, a zarazem w jakiś tajemniczy sposób elastyczni i otwarci.

  Dlaczego oboje nie przyjeżdżają do Polski po roku 1989? Przecież dla tej wolnej Polski poświęcili swoje życie i odnieśli wielki sukces. Tłumaczą się, że nie przyjeżdżają, bo brzydzi ich nasze życie polityczne. [...] Odpowiedź ostateczną dały pączki od Bliklego. Kiedy jemy pożegnalny obiad, Pani Zofia i Giedroyc znowu nie mogą się pogodzić z faktem, że te pączki są takie jasne, przecież za ich czasów polskie pączki były ciemniejsze. [...].

 

Tomasz Jastrun;
*  tekst ukazał się w piśmie 'Twój Styl'
(nr 12, 1999 r.)

 

  "Pani Zofia wykonywała prace redaktorskie i edytorskie, które w 'normalnym' wydawnictwie lub 'normalnej' redakcji (czy takie istnieją, zwłaszcza na emigracji?) wykonuje co najmniej kilkanaście lub kilkadziesiąt osób. I jakby tego było mało, prowadziła całą administrację Kultury oraz zajmowała się napełnianiem żołądków kilku mężczyzn mieszkających w Maisons-Laffitte na stałe, oraz tabunów gości, którzy zasiadali przy starym stole, pochodzącym z Hotelu Lambert. Dziwił się temu fenomenowi każdy, kto zetknął się z panią Zofią osobiście lub miał kontakt z wydawnictwami Instytutu Literackiego. Literalnie każda strona z ponad pół tysiąca wydanych książek, 555 numerów Kultury, czy Zeszytów Historycznych - przeszła przez jej ręce. [...] 'Giedroyc daje poczucie Misji. Zygmunt sprowadza idealistów na twardy grunt rzeczywistości. Zosia daje motor wściekłej energii i ciepło rodzinnego gniazda. A Józio Czapski dodaje całości pocałunku fantazji'. Tak pisał o mieszkańcach Maisons-Laffitte Karol Zbyszewski w świetnym portrecie 'Kultury' pod celnym tytułem 'Zagubieni romantycy i inni'. Był to 472. z kolei książka 'Biblioteki Kultury', współredagowana, poprawiona, a pewnie i przepisana przez Zofię Hertz, ten istny fenomen pracowitości i dyscypliny, której nazwiska nie dojrzysz jednak w redakcyjnej stopce ani tej, ani żadnej innej z setek książek Instytutu. Nazwisko Zofii Hertz nie widniało też nigdy w stopce 'Kultury'. Nie wiem, dlaczego. Dowodów takiego bezinteresownego oddania wspólnej sprawie, dowodów takiego męstwa, ze świecą szukać dzisiaj w redakcjach czy wydawnictwach. Patrzę na spiętrzone na półkach roczniki 'Kultury' z najwyższym podziwem, bo wiem, jak tytaniczną pracę wykonała w ciągu swego życia Zofia Hertz. Czyszczenie Augiaszowych stajni przez obywatela Herkulesa w porównaniu ze skalą jej wysiłku było fizyczną zaprawą, połączoną z przyjemnym wzmacnianiem mięśni... [...] Wraz z odejściem Zofii Hertz skończył się romantyczny, niezwykle malowniczy okres w historii 'Instytutu Literackiego'. Była 'niesamowitą pracownicą, która pracuje dzień i noc' - jak pisał o pani Zofii Stefan Kisielewski. Wtórował mu Redaktor, mówiąc sprawiedliwie, ze rola Zofii Hertz i jej męża jest nie do przecenienia. 'Nie przypuszczam, by Kultura mogła bez nich zaistnieć i przetrwać'. 'Kultura' przetrwała dzięki niezwykłej sile woli i pracowitości kobiety heroicznej. Jaka szkoda, że kończy się epoka heroicznych kobiet - bo heroiczni mężczyźni wyginęli już dawno temu".

Marek Kusiba
( www.dziennik.com/www/dziennik/kult/archiwum/07-12-03/pp-07-04-02.html )

 

 

  Gdy Redaktor oprowadzał ważniejszych gości po domu, zawsze komuś wyrywało się zdumione: 'To tutaj powstaje 'Kultura Paryska'?' Wtedy spokojnie odpowiadał: 'Tak, ten pokój, to taki pokój konferencyjny. Obok jest mój gabinet, a dalej Zosi, która jest tutaj czynnikiem decydującym. Nigdy nie ukrywałem, że jestem tu drugą osobą, a nie pierwszą...'. Czasem dodawał jeszcze: 'Zosia jest widomą ilustracją mojej teorii, wedle której w Polsce najważniejsze są kobiety'.


 Redakcja i serce 'KULTURY'; Jerzy Giedroyc i Zofia Hertz, 1998

Redakcja i serce 'KULTURY' (fot. Piotr Wójcik / AG, 1998): Jerzy Giedroyc i Zofia Hertz

 

 

  "Za każdym razem, kiedy zamykałam furtkę ogrodu w Maisons-Laffitte - odwracałam się. W drzwiach zawsze stali najpierw Redaktor, Pani Zofia i - zwykle w głębi - Henryk Giedroyc, pieszczotliwie nazywany przez mieszkańców domu Dudkiem. Potem Pani Zofia i pan Henryk. Teraz, kiedy wyjeżdżałam po pogrzebie Pani Zofii, pomachał mi na pożegnanie już tylko pan Henryk. Ale widziałam, bo chciałam widzieć, ich wszystkich. Ten obraz zostanie ze mną na zawsze".

Julita Karkowska
( www.dziennik.com/www/dziennik/kult/archiwum/07-12-03/pp-07-04-02.html )

 

Zofia Hertz opowiada Renacie Gorczyńskiej; Renata Gorczyńska opowiada o Zofii Hertz
- czytaj na osobnej stronie w naszej witrynie...
Joanna Siedlecka o Zofii Hertz
- czytaj na osobnej stronie w naszej witrynie...
Andrzej Bogusławski - na 90. urodziny Zofii Hertz
- czytaj na osobnej stronie w naszej witrynie...

 

Większość fotografii (z archiwum 'Kultury' i autorstwa Piotra Wójcika, Agencja Gazeta)
publikujemy za znakomitym opracowaniem w portalu Onet.pl ( http://kultura.onet.pl ).
Strony poświęcone Instytutowi Literackiemu powstały tam z inicjatywy
Towarzystwa Opieki nad Archiwum Instytutu Literackiego w Paryżu,
a szczególnie Marka Krawczyka i Agnieszki Mitkowskiej.
Serwis poświęcony Zofii Hertz powstał na tychże stronach portalu Onet.pl dzięki uprzejmości:
Ewy Berberyusz, Izy Chruślińskiej, Renaty Gorczyńskiej, Elżbiety Sawickiej,
Joanny Siedleckiej, Tomasza Jastruna, Andrzeja Mencwela

oraz redakcji dziennika "Rzeczpospolita".
Część informacji, wykorzystanych na niniejszych stronach Biblioteki Uniwersyteckiej KUL,
pochodzi właśnie z tego źródła (wszystkie przytoczenia są opatrzone informacją
o ich Autorach i pochodzeniu). Całość została opracowana na podstawie zbiorów
Biblioteki Uniwersyteckiej KUL i osobnej kwerendy
(jak zwykle gdy chodzi o wielkie postacie Emigracji,
nieoceniony jest Nowy Dziennik - www.dziennik.com ).

 

 

Opracowanie i redakcja: Jan Krzysztof Wasilewski


Autor: Jan Krzysztof Wasilewski
Ostatnia aktualizacja: 18.09.2008, godz. 01:16 - Artur Podsiadły