"Vita mutatur non tollitur" |
Pośmiertne wystawy twórców nauki i kultury;
|
Barbara Filarska (1922 - 2007) |
Barbara Filarska - sylwetka
|
Profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Długoletni kierownik Katedry Historii Sztuki Starożytnej i Wczesnochrześcijańskiej. Współtwórca Międzywydziałowego Zakładu Badań nad Antykiem Chrześcijańskim. Wybity archeolog i historyk sztuki. Inicjator badań nad sztuką antyku chrześcijańskiego w Polsce. Żołnierz Armii Krajowej, uczestniczka Powstania Warszawskiego, więzień systemu stalinowskiego. Odznaczona Medalem Wojska, Srebrnym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Walecznych, Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami. Ukochany przez młodzież akademicką wykładowca, wychowawca wielu pokoleń studentów. Człowiek wielkiego serca, oddana młodzieży i Uniwersytetowi. |
Barbara Filarska urodziła się 30 czerwca 1922 roku w Warszawie w rodzinie inteligenckiej (z domu Wąsik). Uczyła się w ostatnim powstałym w Warszawie przed wojną liceum państwowym, szesnastym, imienia Aleksandry Piłsudskiej, na Żoliborzu. Było to bardzo wzorowo prowadzone gimnazjum i liceum. Tam zdała maturę - już w pierwszym roku wojny, na kompletach. We wrześniu 1939 roku, rozkazem dostała stopień podporucznika. Przysięgę składała w czerwcu 1942 roku w Komendzie Głównej Obszaru Warszawskiego jako kierowniczka centrali i szyfrantka. Żołnierz Armii Krajowej, uczestniczka Powstania Warszawskiego. Pseudonim - "Bronka" - miała ten sam do końca wojny. Podczas Powstania służyła w tym samym oddziale, w którym została przyjęta. Po powstaniu i po wojnie, po powrocie z obozu w Zeithain (Stalag IV) trafiła do Muzeum Narodowego. Rychło zaznała represji ze strony aparatu bezpieczeństwa nowej władzy. Nie wydała nikogo, pod dwóch miesiącach wypuszczono ją z aresztu. Wróciła do Muzeum, bo tylko tam mogła wrócić... Od czerwca 1945 roku do lipca 1957 roku pracowała w Zbiorach Sztuki Starożytnej Muzeum Narodowego w Warszawie. Pod kierunkiem prof. Marii Bernhard uczestniczyła w pracach związanych z organizacją całej struktury zbiorów starożytnych (inwentarze, magazyny i galerie). Dyplom magistra filologii w zakresie filologii klasycznej uzyskała w 1947 roku na Uniwersytecie Warszawskim na podstawie pracy o Pauzaniaszu. W latach 1945 - 1968 była zrazu uczennicą, a potem współpracownicą naszego słynnego archeologa, profesora Kazimierza Michałowskiego - w Dziale Sztuki Starożytnej Muzeum Narodowego w Warszawie i w Zakładzie Archeologii Śródziemnomorskiej PAN. Była więc uczestniczką słynnych polskich wykopalisk w Syrii i Egipcie. Była następnie autorką prac z zakresu szklarstwa starożytnego, dekoracji architektonicznych Palmyry oraz sztuki i architektury wczesnochrześcijańskiej. |
(...) Gdzie [po wojnie] pani pracowała? - "Miałam dużo szczęścia, bo najpierw w Muzeum Narodowym przy organizowaniu wystawy sztuki starożytnej. Profesor zabrał mnie, jak powstawała Akademia Nauk i organizował Zakład Archeologii Śródziemnomorskiej, który potem prowadził wykopaliska. Profesor Michałowski przerzucił mnie do tamtej pracy i byłam właśnie przy organizowaniu wielkich polskich badań wykopaliskowych i nawet brałam udział w wykopaliskach w Pamirze. - Jak zrobiłam najpierw doktorat, potem habilitację, to mogło być w roku 1967, to był wakat, nie miał kto uczyć na KUL. Profesor prowadził wtedy wykopaliska w Faras i odkopaliśmy świątynię. Trzeba było koniecznie zdobyć wykształcenie w zakresie archeologii chrześcijańskiej. Mnie przeznaczono do tego, żebym zdobyła naukę, która u nas jeszcze nie istniała. - Pracując na KUL wyjeżdżałam do Belgii, do Holandii, do Rzymu, i rzeczywiście w tym zakresie mam pewne osiągnięcia, bo powstała ta dyscyplina. Pierwsze podręczniki, które są, to są moje". |
Rozmawiał Bartek Giedrys, Warszawa, 9 września 2005 r. (obszerny wywiad opublikowano w witrynie Urzędu Miejskiego m.st. Warszawy, od września 2007 r. tekst niedostępny) |
Po latach została profesorem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i kierownikiem Katedry Historii Sztuki Starożytnej i Wczesnochrześcijańskiej KUL. Była wybitnym archeologiem i historykiem sztuki, współtwórcą Międzywydziałowego Zakładu Badań nad Antykiem Chrześcijańskim, inicjatorką badań nad sztuką antyku chrześcijańskiego w Polsce. Była promotorem rozprawy doktorskiej Daniela Próchniaka (Wczesnochrześcijańskie kościoły bezkopułowe w Armenii, 1991). Przez długie lata była czynnym członkiem Towarzystwa Naukowego Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, korespondentem Lubelskiego Towarzystwa Naukowego, członkiem Zarządu Sekcji Patrystycznej przy Komisji Nauk Episkopatu Polski. Odznaczona Medalem Wojska, Srebrnym Krzyżem Zasługi z mieczami, Krzyżem Walecznych, Srebrnym Krzyżem Zasługi. Była prawdziwie ukochanym przez młodzież akademicką wykładowcą, wychowawcą wielu pokoleń studentów. Była człowiekiem wielkiego serca, oddanym sprawom młodzieży i Uniwersytetu. Profesor Filarska regularnie jeździła między Warszawą, gdzie mieszkała, a Lublinem, gdzie wykładała na KUL. W latach 1980 - 1981 w sposób naturalny została łączniczką Biura Informacji Regionu Środkowowschodniego NSZZ "Solidarność" i przekazywała informacje z regionu - między innymi do redakcji Tygodnika Mazowsze. Zmarła w wieku 85 lat, 3 września 2007 roku w Warszawie. Pogrzeb odbył się 10 września 2007 roku - po mszy świętej w kościele parafialnym pw. Dzieciątka Jezus (przy ulicy Stefana Czarnieckiego na Żoliborzu) - na Cmentarzu Powązki Wojskowe. |
Tak Ją zapamiętali chyba wszyscy studiujący historię sztuki na KUL w latach 70. i 80. XX w.: drobna, siwiuteńka, "wszystkowiedząca" (o historii sztuki starożytnej), zabiegana i zapracowana, nigdy nie podnosząca głosu, zawsze uśmiechnięta i życzliwa. |
Gdy w 1972 roku podchodziłem do swojego pierwszego egzaminu na I roku historii sztuki, będąc eksternistą nie miałem prawa znaleźć się na oficjalnej liście egzaminacyjnej. Pani Profesor poradziła mi, żebym przyszedł rano, a Ona przepyta mnie w jakiejś przerwie. Od 8 rano dyżurowałem przed Jej "gabinetem" w baraku, ale wszyscy regularni studenci stawiali się punktualnie i spędzali wewnątrz sporo czasu. Po każdej przeegzaminowanej osobie Pani Profesor wychodziła na korytarz, spoglądała na mnie i uśmiechając się przepraszająco, mówiła: "Tak, pamiętam o panu. Zaraz pana poproszę, tylko jeszcze..." - i zapraszała kolejna osobę z oficjalnej listy. Nie mogłem się nigdzie ruszyć, bo mógłbym stracić szansę na egzamin, więc tkwiłem tam w dygotliwym zawieszeniu. Mijały godziny i lista się kurczyła, a ja wciąż byłem PRZED... Wreszcie korytarz opustoszał (była już godzina 17), Pani Profesor wypuściła ostatnią studentkę i zaprosiła mnie. Gdy, półprzytomny, usiadłem naprzeciw Jej biurka, powiedziała, lekko się uśmiechając: "Przepraszam, ale tak trudno od nich wyciągnąć ich wiedzę... Przecież wiem, że się uczą! A ja tak bardzo nie lubię stawiać złych stopni...". Dostałem trzy pytania (Mezopotamia, Egipt, Rzym) i walcząc z wyschniętym gardłem powiedziałem, co wiedziałem, licząc na litościwą trójkę, choćby z minusem, chociaż bez przesadnej nadziei. "Myślę, że się jeszcze spotkamy" - powiedziała Pani Profesor, oddając mi indeks. W tej chwili dotarło do mnie, że być może będę musiał tą całą walkę zaczynać od nowa... Odważyłem się otworzyć indeks dopiero na zewnątrz; z trudem kartkowałem książeczkę. Aż zakrztusiłem się dymem z papierosa: dostałem piątkę! Los sprawił, że zawiesiłem moje studiowanie na kołku. Blisko dekadę później, w zupełnie innej ogólnej sytuacji, reaktywowałem się na przerwanych w połowie lat 70. studiach. Był rok 1982, wyszedłem z więzienia i byłem całkowicie zaangażowany w podziemny ruch wydawniczy, ale potrzebowałem jakiejś legitymizacji, stąd status studenta był niezłym rozwiązaniem. Udało się, dostałem legitymację KUL i trafiłem na seminarium do Pani Profesor. Napisałem proseminaryjną pracę o bazylikach wczesnochrześcijańskich w Rzymie, "po drodze" tłumacząc z angielskiego opasłe opracowania archeologów, odkrywających rzymskie korzenie chrześcijaństwa. Dostałem za tę pracę nagrodę rektorską, Pani Profesor promieniała. Wtedy nastąpił przełom; względy rodzinne i "podziemne" sprawiły, że zrezygnowałem z dokończenia studiów - założyłem własne (nielegalne i niezależne) wydawnictwo, zostałem samotnym "harcownikiem". Tłumacząc się Pani Profesor, powiedziałem, że od kariery naukowej wolę pracę "dla ludzi", coś bardziej namacalnego, przydatnego na co dzień, coś potrzebnego tu i teraz... Ona wtedy odpowiedziała: "Ale tu nie ma sprzeczności... Kiedyś wróci normalność i historia sztuki starożytnej będzie tak samo ważna, jak inne sprawy i problemy. Bo są rzeczy ważne ZAWSZE i rzeczy ważne na chwilę..." Chyba byłem wtedy człowiekiem "małej wiary", bo przedłożyłem "chwilę" nad bezmiarem wieczności. Zawodowo do dziś relacjonuję bieżące wydarzenia. Niestety, normalność (w Jej rozumieniu) wciąż nie wraca (albo nie całkiem wraca...). Ale zawsze będę pamiętać Jej słowa: "Nasza teraźniejszość się zmienia. Przeszłość jest niezmienna, ale mało znana, i dlatego warto ją odkrywać i poznawać..." |
Jan Krzysztof Wasilewski |
Opracowanie i redakcja: Jan Krzysztof Wasilewski |
Autor: Jan Krzysztof Wasilewski
Ostatnia aktualizacja: 04.10.2008, godz. 06:20 - Artur Podsiadły
Ostatnia aktualizacja: 04.10.2008, godz. 06:20 - Artur Podsiadły