Epos eposem, a nieuprzedzony czytelnik może mieć kłopoty z doszukaniem się w Kalevali jakiejś spójniejszej historii; na początek spróbujmy więc naszkicować najogólniejszy przebieg głównych wydarzeń. Rzecz składa się z pięćdziesięciu pieśni, zwanych runami (runo to po fińsku wiersz, poemat bądź pieśń). Pierwsze runo zaczyna się w miarę swojsko, bo od inwokacji - nie do muz jednak ani innych sił wyższych, tylko do towarzyszącego śpiewaka. Chwilę później słyszymy - to jest czytamy - historię narodzin świata: było morze, a w morzu unosiła się bogini Ilmatar. Na jej kolanie kaczka złożyła jajo, które stłukło się, dając początek ziemi, sklepieniu niebieskiemu, Słońcu, Księżycowi i gwiazdom. Sama Ilmatar, zapłodniona przez wiatr, urodziła Väinämöinena, który, choć nie w każdej pieśni odgrywa główną rolę, jest najważniejszą postacią Kalevali. Przychodzi na świat dorosły, od początku nazywany jest "mężem" i "mocarzem". W drugim runie Väinämöinen zajmuje się zalesianiem pustego jeszcze lądu, potem karczuje lasy i sieje zboże, dając początek rolnictwu. W runie trzecim następuje wyraźny przeskok czasowy, a główny bohater zmienia rolę. Jego dokonania jako kosmicznego ogrodnika i siewcy to już bardzo stare dzieje; specjalnością Väinämöinena jest teraz śpiew - czyli czary, bo fińskie laulaa oznacza obie te czynności. Jako wieszcz i szaman, Väinämöinen stopniowo przestaje być postacią kosmogoniczną, coraz bardziej zaś staje się opiekunem konkretnego plemienia i konkretnej krainy. Kraina ta nazywana bywa rozmaicie: raz jest to Väinölä (włości Väinämöinena), raz tytułowa Kalevala (włości Kalevy - osobnika, który, o dziwo, w ogóle się w eposie nie pojawia), innym razem po prostu Suomi, czyli Finlandia. (Popularna, acz fałszywa etymologia wywodzi rdzenną nazwę kraju od bagna - suo - językoznawcy przypuszczają jednak, że Suomi to stare zapożyczenie z języków indoeuropejskich i ma ten sam źródłosłów, co łotewskie zeme czy polskie ziemia).
Następnie czytamy o pojedynku Väinämöinena na czary z lapońskim rywalem Joukahainenem, potem o nieudanych zalotach wieszcza do dwóch kolejnych panien. Druga z nich jest córką Louhi, władczyni północnego kraju zwanego Pohjolą i mającego pewne cechy Laponii. Väinämöinen próbuje tak i owak, wypełnia rozmaite zadania, ostatecznie jednak to nie on dostaje "Pohjolankę" za żonę, lecz drugi ważny bohater Kalevali - kowal Ilmarinen. Z różnych napomknień wynika, że i ten odegrał nie byle jaką rolę przy narodzinach świata: wykuł niebieskie sklepienie, a także jako pierwszy wytopił żelazo z rudy. W Kalevali daje popis swych umiejętności jako twórca Sampo - niezwykłego młynka, który nie tylko miele zboże, ale wręcz samoczynnie wytwarza wszelki dostatek i urodzaj. Ilmarinen buduje go właśnie na zamówienie Louhi; potem musi jeszcze wykonać kilka trudnych prac, ale w końcu odbywa się huczne wesele, kowal zgarnia pannę młodą do sań i odjeżdżają na południe.
Jeszcze wcześniej jednak spójność eposu zaczyna się dość poważnie rwać. Historia zalotów Väinämöinena i Ilmarinena przeplata się co kilka run z przygodami awanturnika i podrywacza imieniem Lemminkäinen. On również stara się przez chwilę o rękę Pohjolanki, ale nie jest w stanie wypełnić wszystkich zadań. Ugodzony zatrutą strzałą i porąbany na kawałki przez pewnego pastucha z Pohjoli, którego wcześniej niebacznie obraził, ląduje w nurtach Tuon[el]i, rzeki śmierci. Matka Lemminkäinena wyławia syna, zszywa go w całość i przywraca do życia. Ten jednak w dalszym ciągu nie potrafi usiedzieć na miejscu: słysząc o weselnej uczcie w Pohjoli, jedzie tam nieproszony, wszczyna awanturę i morduje gospodarza. Myślałby kto, że tu właśnie wątki powinny się wreszcie spleść, ale nic podobnego: można odnieść wrażenie, że uczta, na którą zjechał Lemminkäinen, nie ma nic wspólnego z weselem Ilmarinena. Następnie ów prafiński Don Juan ucieka przed mścicielami na odległą wyspę, gdzie wszystkim po kolei mężom przyprawia rogi; ścigany ich gniewem wraca w rodzinne strony, zastaje domostwo spalone przez ludzi z Pohjoli i podejmuje nieudaną próbę zemsty.
Jesteśmy już w trzydziestym runie, kiedy pojawia się wątek trzeci, [nie związany] z poprzednimi: historia Kullervo, młodzieńca, który w dzieciństwie, na skutek krwawej waśni rodowej, stracił rodzinę i dom, sam zaś sprzedany został przez stryja-bratobójcę do niewoli. Jego właścicielem zostaje Ilmarinen. Żona kowala źle traktuje młodego sługę i ten odpłaca jej krwawo: po wypasie sprowadza do obory, zamiast krów, wilki i niedźwiedzie, które rozszarpują gospodynię. Kullervo ucieka i po kilku runach kończy nader niewesoło. Dzięki niemu jednak wątki zdążyły się skrzyżować: wracamy do poznanych wcześniej bohaterów, Väinämöinena i świeżo owdowiałego Ilmarinena. Kowal raz jeszcze wyprawia się do Pohjoli, by prosić o rękę młodszej córki Louhi - bez powodzenia jednak. Po powrocie, wypytywany przez Väinämöinena o Pohjolę, odpowiada z goryczą i zawiścią; nie mówi jednak o swych nieudanych zalotach, lecz o dobrobycie, jakim cieszy się północna kraina dzięki Sampo. Słysząc to, Väinämöinen zaczyna obmyślać wyprawę w celu odbicia cudownego młynka. Historia owej łupieżczej wyprawy stanowi bodaj najistotniejszą część Kalevali, bo jeżeli cokolwiek, to właśnie ona nadaje eposowi jakąś śladową ciągłość. Do Väinämöinena i Ilmarinena dołącza nawet Lemminkäinen. W walce z Louhi, która na tę okoliczność przybiera kształt paskudnego gryfa, Sampo ulega zniszczeniu, ale morze wyrzuca jego szczątki na brzeg fiński - nasi bohaterowie mogą więc mówić o sukcesie, choć sfrustrowana Louhi próbuje mścić się na różne sposoby. Podczas tej wyprawy Väinämöinen dokonuje jednego ze swych najważniejszych wynalazków: jest nim kantele, narodowy instrument Finów (aczkolwiek znany na całym wschodnim wybrzeżu Bałtyku). Sukces plemienia Kalevy nie kończy jednak eposu. Ostatnie runo opowiada, dość nieoczekiwanie, o narodzinach pewnego tajemniczego chłopca, którego matka - skromne i cnotliwe dziewczę imieniem Marjatta - zaszła w ciążę po zjedzeniu zaczarowanej jagody. Pojawiają się sugestie boskiego pochodzenia dziecka; stary Väinämöinen nakazuje utopić je w bagnie, ale wówczas niemowlę przemawia w swojej obronie tak wymownie, że zawstydzony i urażony wieszcz wsiada do łódki i odpływa w niewiadomym kierunku.
|